piątek, 12 czerwca 2015

Dom z książek

Nie jestem typem czytelnika, który potrafi przeczytać całą książkę na raz. Najczęściej zajmuje mi to około tygodnia-dwóch, w zasadzie niezależnie od tego, czy książka mi się podoba, czy nie (chyba że budzi we mnie wyjątkowy zachwyt, ale to się zdarza raczej rzadko). Niestety, podobnie jest nawet z niepełnoprawnymi książkami, które są raczej opowiadaniami. Używając słowa „niepełnoprawne”, nie uderzam w ich walory stylowe czy treściowe, ani nawet wizualne, które czasami są naprawdę wysokie, nawet wyższe od grubych tomiszczy. Chciałabym, żeby każdy podarunek, który komuś daję był taką perełką jak Dom z papieru Carlosa Marii Domingueza.
Książka o książkach to dla książkomaniaków gratka podwójna, zwłaszcza, jeśli te książki, które są opisane, wokół których toczy się akcja, to dzieła same w sobie, pozycje, ważne, uznane, interesujące i zaczytywane. Nie czytałam jeszcze Smugi cienia Josepha Conrada (więcej – nie czytałam jeszcze nic tego autora!), ale Carlos Maria Dominguez skutecznie mnie do tego zachęcił swoim Domem z papieru. Skoro jakaś książka zasłużyła na to, żeby stać się bohaterką innej, to coś musi w niej być, a w tym przypadku jestem o tym zupełnie przekonana.
Dominguez – argentyński pisarz i dziennikarz – jest w Polsce znany tylko dzięki opisywanej nowelce, nie ma własnej strony na polskiej Wikipedii (ma ją na Wikicytatach), na lubimyczytać.pl także pojawia się jedynie Dom z papieru, choć na stronie często bywają także oryginalne wydania książek. Angielska Wikipedia podaje więcej książek autora i listę zdobytych przez niego nagród. Skoro jego teksty są nagradzane, a Dom z papieru był tak interesujący, to szkoda, że nie mamy dostępu do niczego więcej w naszym języku.
800px-Carlos_María_Domínguez
Carlos Maria Dominguez
Na początku opowiadania ginie młoda wykładowczyni z Uniwersytetu w Cambridge, Bluma Lennon. Potrąca ją samochód, kiedy idzie zaczytana w wierszach Emily Dickinson (potem okaże się, że najważniejszy bohater, który nie pojawia się w opowieści ani razu, przewidział to). Wykłady przejmuje po niej jej kolega, który kilka dni po jej śmierci odbiera przesyłkę adresowaną do Blumy – to egzemplarz Smugi cienia, cały pobrudzony cementem. Od kogo była ta przesyłka bez nadawcy i skąd wziął się brud na czymś, co literaturoznawcy i inni wielbiciele książek zwykle traktują z nabożnym szacunkiem? Tego postanawia się dowiedzieć główny bohater, będący jednocześnie narratorem opowiadania.
Carlosowi, tę powieść, która towarzyszyła mi od lotniska do lotniska, na pamiątkę szalonych dni w Monterrey. Przykro mi, że jestem trochę czarownicą i jak powiedziałam na początku: nigdy nie zrobisz nic, co by mnie zaskoczyło. 8 lipca 1996.
Tak brzmi dedykacja, którą Bluma napisała na egzemplarzu książki powierzonej tajemniczemu Carlosowi, który teraz ją jej odesłał, nie wiedząc, że adresatka nie żyje. Teraz celem narratora będzie poznanie losów tej dziwnej przesyłki i dziwnej znajomości. W tym celu z Anglii pojedzie do Urugwaju. Cała podróż poświęcona będzie książkom – narrator będzie się spotykał z kolekcjonerami i antykwariuszami, rozmawiał z nimi o prowadzeniu katalogów, sposobach trzymania książek i podobnych rzeczach. Nie ma przy tym wrażenia, że wypowiedzi na te tematy zostały do fabuły doklejone, wręcz przeciwnie – zostały w nią zgrabnie wplecione.
Były ich setki, może tysiące, wewnątrz szaf bibliotecznych. Przez pewien czas stosował odymianie, które zlecał co pół roku, a przynajmniej raz na rok. Rybiki zaczęły mu niszczyć ważne dzieła. Powstrzymał je, owszem, ale całkowicie ich nie wyplenił. Używał desek z nieklarowanego drewna, a jego niemłoda już sprzątaczka, której nie miał serca odprawić, dawno temu przestała docierać po drabinie di gniazd moli.
Literatura iberoamerykańska jest bardzo specyficzna ze swoim realizmem magicznym, metafizyką, pewną tajemnicą. U tamtejszych pisarzy realizm jakby się rozpływa, staje się miękki, jakby na kamerę nałożono przesłonę, a magia wydaje się prawdziwsza, mniej zaskakująca, oczywistsza. Są jednocześnie duszne i pełne powietrza – przykładem niech będą dzieła Marqueza i Cortazara. Przykładem może być też Dom z papieru. To opowiadanie nie mogłoby pochodzić od autora z innego kontynentu. Pomysł owszem, ale na pewno nie styl. W sposób wręcz fizyczny daje się odczuć klimat Urugwaju. Tamtejszą duchotę i gorączkę.
Dom z papieru fascynuje, czaruje. Sprawia, że chcielibyśmy posiadać dom pełen książek (jak się okazuje można to rozumieć na dwa sposoby, ale o tym drugim raczej nikt nie marzy). Na świecie istnieje zupełnie niepoliczalna ilość tytułów, nie podejmuję się nawet pomyślenia o tym, jak nazwać określającą je liczbę. Wydawałoby się, że napisane zostało już wszystko i nic nie może zdziwić. Czy jednak na pewno?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz