Boris Akunin – znakomity autor
kryminałów historycznych (raczej: kostiumowych) – zaplanował serię o Erascie
Fandorinie na 16 tomów, ponieważ wyróżnił właśnie tyle podgatunków tego
gatunku. Faktycznie – zupełnie inaczej pisał Arthur Conan Doyle niż Agatha
Christie. Inaczej piszą skandynawscy autorzy i nasz Miłoszewski. Na sam ten
temat mógłby powstać bardzo ciekawy artykuł. Żyła kiedyś w Polsce bardzo
inteligentna kobieta – Irena Barbara Kuhn. Szerzej znana jako Joanna
Chmielewska. To, czym wyróżniają się jej książki, to poczucie humoru. Lepiej
nie czytać ich w miejscu publicznym, chyba że komuś nie przeszkadza to, że
wszyscy będą na niego patrzyli, kiedy nagle będzie wybuchał śmiechem.
Romans
wszech czasów zawiera wszystkie cechy, które książki Chmielewskiej powinny mieć:
opiera się na świetnym pomyśle fabularnym i niesamowitych postaciach. Do
realnego świata wdzierają się rzeczy niemożliwe, a zwroty akcji przyprawiają o
zawroty głowy. Czytając książkę można zapomnieć, że czyta się cokolwiek i
całkowicie wniknąć do wykreowanego świata, wyświetlając sobie w głowie książkę,
jakby oglądało się film. Bo książki Chmielewskiej mają do siebie to, że są
bardzo plastyczne, ale raczej przez szybkie tempo akcji niż konkretne opisy
postaci czy miejsc. Cecha to bardzo pozytywna, bo pozwala na samodzielne
wykreowanie sobie tego (u mnie chodzi bardziej o scenografię, którą widzę w
najdrobniejszych szczegółach, bohaterowie mają tylko delikatne zarysy).
Joanna, główna bohaterka, dostaje
propozycję nie do odrzucenia – przynajmniej tak się wydaje. Ma wziąć udział w
miłosnej aferze, a zdecydowanie je uwielbia (nie tylko w tej książce
Chmielewska daje temu wyraz) – zastąpić żonę pewnego mężczyzny, kiedy ta
wyjedzie na miłe wczasy, żeby pogruchać ze swoim amantem. Nic prostszego, jak
się na początku wydaje: przebrać się w ciuchy żony (Barbary), nałożyć na
jednego zęba czarne mazidło i nosić perukę. Poinformowana została, że może
pozwolić sobie na dowolnie dziwne zachowania, bo mąż i tak przez ostatnie
tygodnie został do tego przyzwyczajony przez Basieńkę. Ich pierwsza
konfrontacja dowodzi, że jest to rzeczywiście prawda. Joanna, nie mogąc znaleźć
kluczy do mieszkania, włazi do niego przez okno (z czym nigdy nie miała problemów).
Mąż ma do niej tylko jedno pytanie:
- Tego… hm… wychodzisz czy wracasz?...
Komedia omyłek dzieje się tak przez
cały czas, aż okazuje się, że największą omyłką jest mąż. Nie chcę zdradzać
szczegółów.
![]() |
Joanna Chmielewska |
W międzyczasie do fabuły wplątuje się
zjawiskowy blondyn – wprost z marzeń Joanny, ale na pewno prawdziwy. Nie
wiadomo, jak to w zasadzie możliwe. Robi wszystko to, co przez wiele lat
heroina dodawała do opisu jego postaci (sprawności sportowe i podobne, wśród
nich na przykład pilotowanie pojazdów latających), a nawet ma na imię Marek.
Chyba każda z nas chciałaby znaleźć tego, którego sobie wymyśliła. Ach, okrutny
losie!
Sprawa kryminalna jest związana z
antykami i dziełami sztuki. Znów nie mogę powiedzieć zbyt dużo. Jest na pewno
bardzo dużo niewiadomych, na przykład: kim jest kacyk? który po raz pierwszy
pojawia się w następującym dialogu:
- Są tu kury? – spytał niegrzecznym tonem.Szaleństwo zakotłowało się we mnie. Co za bydlę jakieś, budzi mnie o wpół do szóstej rano, żeby pytać o kury!!!- Nie – warknęłam, usiłując zamknąć drzwi. Facet je przytrzymał.- A co? – spytał niecierpliwie.- Krokodyle – odparłam bez namysłu, bliska uduszenia go gołymi rękami.Antypatyczny gbur jakby się zawahał.- Angorskie? – spytał nieufnie.Tego było dla mnie doprawdy za wiele. O wpół do szóstej rano angorskie krokodyle…!!!- Angorskie – przyświadczyłam z furią. – Wyją do księżyca.- Marchew jedzą?- Nie, nie jedzą! Trą na tarce! O co, u diabła, panu chodzi?!Facet wydawał się niewzruszony.- Miały być angorskie króle – oświadczył z niezadowoleniem. – Proszę. To dla kacyka. Trzeba mu odnieść jak najprędzej. Maciejak tu mieszka?
Joanna razem ze wspólnikiem, którego
zdobywa w czasie akcji powieści (nie chodzi o blondyna!), łamie sobie głowę podobnymi
zagadkami. Nic nie jest takie, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Wszystko to
udekorowane jest dialogami i sytuacjami podobnymi do tej z przykładu.
Chmielewska w swojej najlepszej formie, znanej choćby z Lesia (chociaż, oczywiście, jego nie przebije nic).
Ja swego czasu zaczytywałam się w Chmielewskiej, przeczytałam chyba wszystko co napisała. Faktycznie tych książek lepiej nie czytać w miejscach publicznych, ba nawet przy rodzinie, bo to grozi co najmniej dziwnymi spojrzeniami. Po dość dużej ilości skandynawskich kryminałów znowu sięgam po dobre polskie powieści ostatnio miałam okazję przeczytać Pięść Dawida - dobra książka, którą czyta się jak najlepszą powieść sensacyjną :)
OdpowiedzUsuńIwona - http://czytajac.pl
Tyle się już naczytałam o tej autorce... A nadal nie sięgnęłam po ani jedną jej książkę (aż wstyd!). Chyba pora to jednak zmienić. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
Nie znam dzieł tej autorki, ciekawa jestem czy książki tego typu by mi się spodobały. ;-)
OdpowiedzUsuńCzytałaś może inne książki tej autorki? Możesz coś polecić? :-)
Usuńnie czytałam tej książki,ale jest dość dowcipna i myślę,że zainteresowałaby mnie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki Chmielewskiej, a tej jeszcze nie czytałam. Ależ mnie zaciekawiłaś... Trzeba będzie gdzieś poszukać "Romansu..."'. Bardzo ciekawie napisane.
OdpowiedzUsuń