wtorek, 30 czerwca 2015

Blondyn w specjalnym typie

Boris Akunin – znakomity autor kryminałów historycznych (raczej: kostiumowych) – zaplanował serię o Erascie Fandorinie na 16 tomów, ponieważ wyróżnił właśnie tyle podgatunków tego gatunku. Faktycznie – zupełnie inaczej pisał Arthur Conan Doyle niż Agatha Christie. Inaczej piszą skandynawscy autorzy i nasz Miłoszewski. Na sam ten temat mógłby powstać bardzo ciekawy artykuł. Żyła kiedyś w Polsce bardzo inteligentna kobieta – Irena Barbara Kuhn. Szerzej znana jako Joanna Chmielewska. To, czym wyróżniają się jej książki, to poczucie humoru. Lepiej nie czytać ich w miejscu publicznym, chyba że komuś nie przeszkadza to, że wszyscy będą na niego patrzyli, kiedy nagle będzie wybuchał śmiechem.


Romans wszech czasów zawiera wszystkie cechy, które książki Chmielewskiej powinny mieć: opiera się na świetnym pomyśle fabularnym i niesamowitych postaciach. Do realnego świata wdzierają się rzeczy niemożliwe, a zwroty akcji przyprawiają o zawroty głowy. Czytając książkę można zapomnieć, że czyta się cokolwiek i całkowicie wniknąć do wykreowanego świata, wyświetlając sobie w głowie książkę, jakby oglądało się film. Bo książki Chmielewskiej mają do siebie to, że są bardzo plastyczne, ale raczej przez szybkie tempo akcji niż konkretne opisy postaci czy miejsc. Cecha to bardzo pozytywna, bo pozwala na samodzielne wykreowanie sobie tego (u mnie chodzi bardziej o scenografię, którą widzę w najdrobniejszych szczegółach, bohaterowie mają tylko delikatne zarysy).

Joanna, główna bohaterka, dostaje propozycję nie do odrzucenia – przynajmniej tak się wydaje. Ma wziąć udział w miłosnej aferze, a zdecydowanie je uwielbia (nie tylko w tej książce Chmielewska daje temu wyraz) – zastąpić żonę pewnego mężczyzny, kiedy ta wyjedzie na miłe wczasy, żeby pogruchać ze swoim amantem. Nic prostszego, jak się na początku wydaje: przebrać się w ciuchy żony (Barbary), nałożyć na jednego zęba czarne mazidło i nosić perukę. Poinformowana została, że może pozwolić sobie na dowolnie dziwne zachowania, bo mąż i tak przez ostatnie tygodnie został do tego przyzwyczajony przez Basieńkę. Ich pierwsza konfrontacja dowodzi, że jest to rzeczywiście prawda. Joanna, nie mogąc znaleźć kluczy do mieszkania, włazi do niego przez okno (z czym nigdy nie miała problemów). Mąż ma do niej tylko jedno pytanie:

- Tego… hm… wychodzisz czy wracasz?...

Komedia omyłek dzieje się tak przez cały czas, aż okazuje się, że największą omyłką jest mąż. Nie chcę zdradzać szczegółów.

Joanna Chmielewska
W międzyczasie do fabuły wplątuje się zjawiskowy blondyn – wprost z marzeń Joanny, ale na pewno prawdziwy. Nie wiadomo, jak to w zasadzie możliwe. Robi wszystko to, co przez wiele lat heroina dodawała do opisu jego postaci (sprawności sportowe i podobne, wśród nich na przykład pilotowanie pojazdów latających), a nawet ma na imię Marek. Chyba każda z nas chciałaby znaleźć tego, którego sobie wymyśliła. Ach, okrutny losie!

Sprawa kryminalna jest związana z antykami i dziełami sztuki. Znów nie mogę powiedzieć zbyt dużo. Jest na pewno bardzo dużo niewiadomych, na przykład: kim jest kacyk? który po raz pierwszy pojawia się w następującym dialogu:

- Są tu kury? – spytał niegrzecznym tonem.Szaleństwo zakotłowało się we mnie. Co za bydlę jakieś, budzi mnie o wpół do szóstej rano, żeby pytać o kury!!!- Nie – warknęłam, usiłując zamknąć drzwi. Facet je przytrzymał.- A co? – spytał niecierpliwie.- Krokodyle – odparłam bez namysłu, bliska uduszenia go gołymi rękami.Antypatyczny gbur jakby się zawahał.- Angorskie? – spytał nieufnie.Tego było dla mnie doprawdy za wiele. O wpół do szóstej rano angorskie krokodyle…!!!- Angorskie – przyświadczyłam z furią. – Wyją do księżyca.- Marchew jedzą?- Nie, nie jedzą! Trą na tarce! O co, u diabła, panu chodzi?!Facet wydawał się niewzruszony.- Miały być angorskie króle – oświadczył z niezadowoleniem. – Proszę. To dla kacyka. Trzeba mu odnieść jak najprędzej. Maciejak tu mieszka?

Joanna razem ze wspólnikiem, którego zdobywa w czasie akcji powieści (nie chodzi o blondyna!), łamie sobie głowę podobnymi zagadkami. Nic nie jest takie, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Wszystko to udekorowane jest dialogami i sytuacjami podobnymi do tej z przykładu. Chmielewska w swojej najlepszej formie, znanej choćby z Lesia (chociaż, oczywiście, jego nie przebije nic).

Każda książka Joanny Chmielewskiej zaskakuje nowym pomysłem i jego realizacją. Nie da się chyba zbyt przyzwyczaić do jej poczucia humoru – zawsze będzie zaskakiwało i niebezpiecznie wywoływało salwy śmiechu. Nie neguję ani trochę nowych książek, wśród których jest mnóstwo naprawdę świetnych (patrz: dzieła wspomnianego na początku Borisa Akunina), ale te stare też mają czar i warto spojrzeć czasem do biblioteki rodziców i dziadków.

6 komentarzy:

  1. Ja swego czasu zaczytywałam się w Chmielewskiej, przeczytałam chyba wszystko co napisała. Faktycznie tych książek lepiej nie czytać w miejscach publicznych, ba nawet przy rodzinie, bo to grozi co najmniej dziwnymi spojrzeniami. Po dość dużej ilości skandynawskich kryminałów znowu sięgam po dobre polskie powieści ostatnio miałam okazję przeczytać Pięść Dawida - dobra książka, którą czyta się jak najlepszą powieść sensacyjną :)
    Iwona - http://czytajac.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle się już naczytałam o tej autorce... A nadal nie sięgnęłam po ani jedną jej książkę (aż wstyd!). Chyba pora to jednak zmienić. :)
    Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam dzieł tej autorki, ciekawa jestem czy książki tego typu by mi się spodobały. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałaś może inne książki tej autorki? Możesz coś polecić? :-)

      Usuń
  4. nie czytałam tej książki,ale jest dość dowcipna i myślę,że zainteresowałaby mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam książki Chmielewskiej, a tej jeszcze nie czytałam. Ależ mnie zaciekawiłaś... Trzeba będzie gdzieś poszukać "Romansu..."'. Bardzo ciekawie napisane.

    OdpowiedzUsuń