niedziela, 5 lipca 2015

Rewolucja

Zastanawiając się, jak zacząć tę recenzję, szukałam odpowiedzi na pytanie, czy to książka bardziej do rozumienia czy czucia. Nie jestem w stanie zrozumieć, jakimi środkami Jean Genet osiągnął to, co osiągnął, a wydawało mi się, że jego twórczość nie jest dla mnie zagadką. Przeczytałam prawie wszystkie jego – nazwijmy to tak – powieści (została mi „Matka Boska Kwietna”) i jeden dramat. Nie wiem, czyZakochany jeniec jest książką bardziej intelektualną czy działającą na emocje. Kiedy już stwierdzam to drugie, zatrzymuję się, bo coś mi nie pasuje. Więc to chyba tak: książka działa na emocje przez swój intelektualizm.


W tej najmniej znanej książce autora, którego wcześniejszymi utworami zachwycili się Sartre i Cocteau, znajdziemy dużo z dawniejszej twórczości. Przede wszystkim strumień świadomości, nieuporządkowanie, w zasadzie zapis myśli; autor znów pisze tak, że trzeba się mocno skupić, żeby wszystko zrozumieć, ogarnąć, ale nawet przy pełnej koncentracji to może się nie udać. Zaryzykuję stwierdzenie, że właśnie to musi się podobać w twórczości pisarza, inaczej trudno będzie przebrnąć przez jego teksty.
Jean Genet od początku do końca był buntownikiem, pociągała go rewolucja, kontestacja w różnych przejawach i różnie ukierunkowana. Autor wywodził się z dołów społecznych. Matka porzuciła go zaraz po urodzeniu, więc musiał wychowywać się w sierocińcu, a potem poprawczaku. Kradł i zajmował się prostytucją, na pewien czas zaciągnął się do armii, ale z niej zdezerterował – być może ma to związek z jego fascynacją zdradą. Po powrocie do Francji został skazany na dożywocie, ale z więzienia wydobyli go autorzy wspomniani w poprzednim akapicie – zawdzięczał to swoim książkom. Opisał w nich przeżycia z domu poprawczego, z więzienia i z wędrówek po Europie. Zawsze w tym samym stylu: hermetycznym, ale pełnym emocji. Chyba tylko on potrafił w swoich książkach tak poetycko opisywać to, co niskie i brudne, całą nędzę takiego życia. W zasadzie są to poematy prozą, jednocześnie delikatne, czułe i szorstkie, przesycone testosteronem.
To były lata 40. (Matka Boska Kwietna – 1944, Cud róży – 1946, Ceremonie żałobne – 1947, Querelle z Brestu – 1947), Zakochany jeniec został wydany w roku śmierci autora – 1986 – i niewiele przed nią skończony. 40 lat różnicy zrobiło swoje, zmieniło się wszystko: świat w ogóle, życie Geneta i jego charakter, siedemdziesięcioletni człowiek nie może być taki sam, jak kiedy miał lat trzydzieści. Jean Genet zaczął w międzyczasie być prawdziwym aktywistą i brał udział w kilku rewoltach, najważniejsze z nich to ruch Czarnych Panter w Stanach Zjednoczonych, a następnie rewolucja palestyńska opisana w Zakochanym jeńcu. Opowieść dzieje się więc w zupełnie innym środowisku niż poprzednie i dotyczy spraw o znacznie większej skali.
tumblr_ma39uffKzR1r44q44o4_1280
Jean Genet w Palestynie
Genet po raz pierwszy w Jordanii znalazł się w roku 1970, a w latach następnych wracał tam wielokrotnie, spędzając czas w palestyńskich obozach z fedainami z Organizacji Wyzwolenia Palestyny, która była podzielona na wiele frakcji. Pisarz miał styczność z Al-Fatahem. Na Bliskim Wschodzie odwiedził Szatilię, Bejrut, zaprzyjaźnił się z wieloma ludźmi, dzięki którym mógł zobaczyć różne oblicza rewolucji. Przez książkę przeciąga się cała galeria postaci, których cechy szczególne nie zostały opisane, o wielu z nich są tylko szczątkowe informacje, trudno przez tę mnogość je zapamiętać, często jakieś nazwisko wspomniane jest tylko raz lub dwa. W zasadzie nie ma kogoś, kogo można by nazwać postacią pierwszoplanową. Dynamizuje to akcję, przedstawiony świat staje się chwilą, impresją.
Rewolucjoniści bardzo często umierają młodo, nie trafia im się okazja, by odkryć Nowy Jork. Przemierzają morze, niebo i ogrody. Wchodzą nocą do jakiegoś pokoiku, zabijają albo się chowają, zderzają z meblami, a najłagodniejszy z ich gestów wciąż jest jak błyskawica. Świat w dole, ten nasz, dla którego zginą, żyje codziennością. Przygotowuje posiłki, śpi: nadludzie czuwają, spożywając kanapkę o dowolnej porze. Powaga rewolucjonistów to tylko gra, to znaczy mnożenie kombinacji, które rozwiążą później. Tu wszystko jest kwestią stylu.
Fatah_Flag.svg
Flaga Al-Fatahu
Co ciekawe, niewiele jest w książce mowy o Izraelu, choć oczywiście nie mogło zabraknąć tego wątku. Na pierwszy plan wybija się jednak konflikt między dwiema grupami wyznającymi tę samą religię – islam. Spór między Arabami a Beduinami, czyli Palestyńczykami a Jordańczykami: Arafatem a Husajnem. Trudno się jednak czegokolwiek konkretnego na ten temat dowiedzieć z książki, nie poznamy przyczyny tego konfliktu ani jego przebiegu. Zaskakuje też fakt, jak rzadko Genet pisze o religii, nigdy nie wybija się ona na pierwszy plan, nie staje się tematem, nawet we fragmentach o stosunkach palestyńsko-izraelskich. Wojny na Bliskim Wschodzie utożsamia się ze sprawami religijnymi, tymczasem w dużej mierze chodziło i chodzi o terytorium. Podobnie o wszystkich wyznawcach islamu myśli się jako o Arabach, ale jest to błąd. Arabowie to nie to samo, co Beduini, a tych grup jest jeszcze więcej. To potocznego wyobrażenia nie pasuje także duża rola, jaką odgrywają kobiety. Wyobrażamy je sobie w burkach i czadorach, przebywające wyłącznie z innymi kobietami, tymczasem widzimy je rozmawiające z mężczyznami, niejednokrotnie na zupełnie równych zasadach. Choć prawdą jest, że od tamtego czasu dużo się zmieniło.
Jean Genet nie jest tylko biernym obserwatorem wydarzeń, bierze w nich czynny udział. Nieraz zdarza się, że musi skądś jak najszybciej wyjechać albo wręcz przeciwnie – jak najdłużej zostać. Bardzo często sam podkreśla, że w Palestynie czuł się jak na swoim miejscu, chciał tam zostać. Idealnie pasowało to do jego charakteru rewolucjonisty. Siła tej książki polega dla mnie na tym, że choć może jest laurką wystawioną Al-Fatahowi, to nie narzuca się. To laurka wystawiona przez człowieka zachwyconego. Właśnie to jest piękne w Genecie – żądza życia i umiejętność zachwytu, czyli rodzaj wiecznego bycia dzieckiem nawet w bardzo dojrzałym wieku. I zdania takie jak to:
Była ładna pogoda. Świat obracał się wniwecz.

7 komentarzy:

  1. Zawsze chciałam pisać bloga z recenzjami, ale mój talent na aż tyle nie pozwala, prowadzisz blogu bardzo starannie, widać, że lubisz to, co robisz! Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz bardzo fajny styl pisania, miło się czyta. :-) Oprócz bloga kosmetycznego, prowadzę drugiego, książkowego, także zapraszam. Obserwuję i będę zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również polubiłam na facebooku. Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Dobre zakończenie wpisu - te zacytowane zdania. Zachęcają. ;) Mam na półce "Dziennik złodzieja", kiedyś nawet go rozpoczęłam, ale potem porzuciłam, za młoda byłam na taką lekturę. Za kilka lat spróbuję ponownie, mając w pamięci twoją recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna recenzja... Takie właśnie lubię - wyczerpujące temat, obszerne. Co do samej książki - może kiedyś sięgnę, jak już nadrobię nadmiar swoich zaległości czytelniczych. :)
    Pozdrawiam i obserwuję,
    A.

    http://still-changeable.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. ksiązka bardzo głęboka i poruszająca,myślę,że twoja recenzja trafnie ją określiła.

    OdpowiedzUsuń